Jakiś czas temu otrzymałam propozycję zrecenzowania książki Slow Beauty Agnieszki Pocztarskiej (do kupienia tutaj KLIK). Przyznam szczerze, że z możliwości otrzymania książki bardzo się ucieszyłam, ponieważ bardzo lubię czytać publikacje tego typu. Kto jeszcze nie wie kim jest Agnieszka Pocztarska koniecznie musi zajrzeć na stronę.

Czytamy Etykiety Slow Beauty

Mam wrażenie, że jest to na tyle rozpoznawalny portal, że mało kto nie wie o jego istnieniu. Mam rację?
Zastanawia Was może tytuł w którym pojawiają się równocześnie słowa 'glow' oraz 'slow' (na pierwszy rzut oka negujące się)? Dla Agnieszki blask to nie wygląd zewnętrzny, ale piękno wewnętrzne, to jakimi jesteśmy ludźmi i jak postępujemy. Prawdziwy, tytułowy 'blask' kryje się wewnątrz ; ) Filozofia slow to nie tylko regularne picie wody, aktywność fizyczna czy np. zabiegi kosmetyczne. By osiągnąć pożądane efekty trzeba wszystko złożyć w spójną całość. Zacząć dbać o swój organizm w ujęciu holistycznym. Budować dobre nawyki 'cegiełka po cegiełce'. To ma sens!

O czym właściwie jest książka?



Książka jest między innymi odpowiedzią na nurtujące pytania jakie Czytelnicy stawiają samej Agnieszce. Publikacja rozwiewa również stereotypy, że tylko droższe produkty dają efekty oraz, że kosmetyki robione w domu (np. naturalne domowe mikstury) nie działają wcale. Dlatego też, tytułem tego, z książką się bardzo utożsamiłam - jak wiecie moja pielęgnacją włosów to głównie naturalne maski do włosów ze składników, które mogę znaleźć w swojej kuchni.
W związku z tym dziś pokażę Wam jeden przepis pochodzący z książki by móc Wam nieco przybliżyć czego możecie się spodziewać po jej zakupie (choć jest to oczywiście jedna z wielu perełek jakie odnajdziecie na kartach książki). Zachęcać nie trzeba zanadto - przecież książka jest świetna sama w sobie i będzie idealną pozycją na jesienne, długie wieczory, które zbliżają się wielkimi krokami. Mimo, że książkę czyta się niesamowicie dobrze, nie jest się w stanie przyswoić tych wszystkich informacji za jednym razem (dla mnie była to prawdziwa kopalnia wiedzy i przyznaję, że o wielu rzeczach po prostu nie miałam bladego pojęcia). Agnieszka radzi by zmiany wprowadzać małymi krokami. Starać się wdrożyć w życie jedną rzecz by po jakimś czasie stała się dla nas nawykiem.
Jeśli temat Świadomej Pielęgnacji (w pojęciu naprawdę szerokim) wciąż jest Ci obcy książka może być dla Ciebie świetną propozycją. Dla Osób, które w Świadomej Pielęgnacji już troszkę 'siedzą' będzie wspaniałym dopełnieniem i usystematyzowaniem wiedzy. Na pewno dowiecie się z książki czegoś czego jeszcze nie wiedziałyście. Podobnie jak ja.


Książka już na pierwszych swoich stronach skłania do refleksji. To ważne, że jest nie tylko przepełniona przydatną, przystępnie 'podaną' wiedzą, ale również zmusza do myślenia, własnych przemyśleń nad sobą. Czytając równocześnie zaczynasz się zastanawiać czy jesteś w stanie wygospodarować dla siebie czas, czy dbasz o siebie należycie, czy Twoje potrzeby nie zeszły na drugi plan - przecież Twój nastrój odbija się również na Twoich Najbliższych i jeśli jesteś osobą wypoczętą a nie chronicznie zmęczoną i sfrustrowaną potrafisz swoją pozytywną energią również obdarzyć innych. Ważny jest spokojny, wypoczęty i czysty umysł. Tym samym wszystkim żyje się szczęśliwiej. Z tym bardzo się utożsamiam. Czasem nie jestem w stanie pohamować swoich nastrojów, podyktowanych czy to złym samopoczuciem czy po prostu zmęczeniem - bardzo tego nie lubię. Staram się panować nad tym jak najlepiej potrafię, ponieważ uważam, że do codziennego funkcjonowania jest to konieczność. Zgadzam się również z przesłaniem, że najpierw powinniśmy zadbać o siebie, ponieważ nikt za nas tego nie zrobi. Wtedy pozytywną energią możemy dzielić się z osobami dla nas ważnymi, najbliższymi.

Przyznam szczerze, że dla mnie najciekawszą częścią książki jest ta, która traktuje o zdrowych nawykach żywieniowych (ale nie jest to pozycja jedynie o żywieniu! Spójrzcie na fragment spisu treści jaki pokazałam na zdjęciu). Od dłuższego czasu staram się (skłamałabym pisząc, że wyrzekłam się wszystkich negatywnie oddziałujących na mój organizm produktów jak np. słodycze czy też słone przekąski, które, niestety, bardzo lubię) wprowadzać do mojej diety więcej warzyw.


Pokazywałam Wam już jakiś czas temu na Instagramie soki, które tworzę z pomocą wyciskarki wolnoobrotowej, którą uznaję za mój najlepszy zakup 2020 roku ; ) Dzięki niej jestem w stanie przemycić w soku brokuły, seler naciowy czy np. buraki. Do tego soki, głównie warzywne (zawsze dodaję do nich jabłko, ponieważ jest to jedyny owoc, który, według mnie, potrafi się z nimi świetnie komponować) naprawdę mi smakują i piję je z przyjemnością. O moich ulubionych połączeniach z całą pewnością kiedyś Wam opowiem. Na chwilę obecną numerem jeden jest dla mnie sok z brokułów z natką pietruszki, dwoma jabłkami oraz jedną cytryną - mniam! Staram się jeść produkty jak najmniej przetworzone.
Dla usystematyzowania wiadomości jakie ostatnio przyswajałam z internetu względem pokarmów na włosy, skórę i paznokcie pomocny przydał się fragment książki w którym Agnieszka zebrała wszystko w całość. Ta książka to konkret za konkretem - to lubię.



Co jeszcze między innymi znalazło się w książce?



Podobały mi się również krótkie wywiady z osobami z branży kosmetycznej (z całą pewnością kojarzycie te Panie!) oraz świata ekologii. Dzięki jednemu z nich dowiedziałam się, że opakowanie ze szkła kolorowego, zwłaszcza czarnego i bogato dekorowanego, nie trafi do recyklingu. Przyznam się bez bicia - nie wiedziałam tego. Żyłam sobie do tego momentu w przeświadczeniu, że, najprościej mówiąc, 'szkło jest lepsze niż plastik', czyli było to dość płytkie myślenie. Oczywiście takich rzeczy, które 'otwarły mi oczy' było więcej, ale nie chcę Wam 'spoilerować' - musicie przeczytać to same ; ) Nie wiedziałam również, że 'plastikowy kosmetyk' to nie tylko opakowanie z plastiku, ale również fakt, że plastik może czaić się również w samym kosmetyku! Na szczęście nic nie umknie naszej uwadze, ponieważ 'plastik' łatwo wyśledzić w składzie produktu. Przy rzeczach, których nie wiem i są dla mnie nowością zawsze się zatrzymuję i mam chwilę do przemyśleń. Cieszę się, że dzięki książce jestem 'mądrzejsza' o tyle ważnych kwestii. Jeśli do tej pory nie potrafiłyście wywnioskować czy skład kosmetyku jest 'w porządku' to z całą pewnością po lekturze tej książki będzie Wam łatwiej prawidłowo 'czytać' i wyciągać wnioski. Agnieszka podpowiada jakich składników powinnaś szukać a jakich unikać.

Obiecany włosowy przepis pochodzący z książki Agnieszki:

❤ 3 łyżki jogurtu naturalnego
❤ 1 łyżka miodu
❤ 1 łyżeczka oliwy


Maskę do włosów nałożyłam dwa razy testując najlepszą z opcji. Wiem, że moje włosy nie przepadają za nakładaniem naturalnych masek po umyciu - zwykle reagują sztywnością i trudnością w ich rozczesaniu (zwykle później nabierają miękkości, kiedy schną). Tak też było w tym przypadku, dlatego maskę polecam zastosować już tradycyjnie moim sposobem na włosy naolejowane przed myciem włosów. Maska jest PEHowa czy podobnie jak inne proponowane przeze mnie zabiegi na włosy (jak laminowanie czy też miodowanie z żółtkiem). Możecie jej użyć jako zamiennika o PEHowym składzie ; )

Poniżej zdjęcie z dzisiejszej pielęgnacji:


1. Włosy naolejowane olejem z nasion rzodkwi na około godzinę czasu.
2. Po upływie godziny przygotowałam maskę z przepisu znajdującego się w książce Slow Beauty:

❤ 3 łyżki jogurtu naturalnego
❤ 1 łyżka miodu

❤ 1 łyżeczka oliwy

3. Kiedy minęło półtorej godziny włosy umyłam jednokrotnie szamponem Le Cafe de Beaute Aktywny Wzrost i Blask.
4. Na włosy nałożyłam maskę Ecolatier wersję keratynową.
5. Włosy wygładziłam serum EcoLab Argan Spa.
Myślę, że sprawdziłaby się również szybsza wersja pielęgnacji z maską jogurtową. Mianowicie: Najpierw mycie włosów, następnie nałożenie na nie maski jogurtowej z dodatkami na około godzinę czasu. Zmycie dobroci z włosów i wygładzenie ich ulubioną maską (która również ułatwi rozczesywanie - postawiłabym na emolientową) + serum do zabezpieczenia długości i końcówek.

Książka do kupienia tutaj za niecałe 34 zł (aktualnie): )

2 komentarze:

  1. Cześć! Pierwszy raz tu wpadłam i na pewno wrócę, bo zakochałam się w Twoich włosach. Są po prostu boskie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę! Zapomniałam na śmierć o Twoim sposobie nakładania masek przed myciem na naolejowane włosy (przecież laminowanie wg Twojego przepisu sprawdzało mi się najlepiej <3). Będzie testowanko! :)

    OdpowiedzUsuń