Zacznę od tego, że moja przygoda z farbowaniem ziołami trwa niezmiennie od roku 2014. Przez tyle lat nie zrezygnowałam z nakładania ziół, ponieważ, kiedy 'odkryłam' jak zbawienny wpływ mają na moje włosy... po prostu nie wyobrażam sobie bez nich mojej włosowej rutyny (bardziej rozbudowaną wersję niż tą która pojawiła się na Instagramie KLIK, opiszę również tutaj, na blogu. Może komuś się przyda ; )) W trakcie pisania posta przy okazji robię włosowe zakupy (wspomniałam Wam na instastory, że czekam na zwrot pieniędzy z jednego ze sklepów i kupuję TAKĄ wersję maski Ani. Dodatkowo waham się nad tą odżywką w kostce KLIK - ktoś używał?;3).
Na chwilę obecną zapraszam Was na posta o tym jak farbuję włosy ziołami i dlaczego nie zrezygnowałam z farby chemicznej, którą stosuję na odrost (już od tylu lat!). Pamiętajcie - fakt, że ja używam dodatkowo farby nie oznacza, że Wy również jesteście do tego zmuszone. Jeśli ma się to szczęście, że można zioła na głowie 'przetrzymywać' (a przy zachowaniu odpowiednich technik podczas farbowania, kiedy nie łamie się hennowo-indygowych 'przykazań' jak np. ja w roku 2014 dodając do ciemnego brązu Khadi sześć cytryn ;d można uzyskać pożądane kolory) to należy się tylko cieszyć. Do niczego nie namawiam, po prostu opisuję jak robię to w przypadku moich włosów : ) Jeszcze względem tego długiego trzymania ziół na włosach - na grupie włoskiej Passione Henné, kiedy interesowałam się uzyskaniem fioletowej czerni na włosach przeczytałam jak jedna z Dziewczyn chodziła z mieszanką na włosach cały dzień i nawet w niej spała : ) To się nazywa samozaparcie.

Efekty ostatniego farbowania, zobaczcie jaki miałam widoczny niebieski połysk przy tym świetle w którym było robione zdjęcie : )

farbowanie włosów henną
farbowanie henną
farbowanie henną


Po co farba chemiczna
?


Z trzech powodów. Pierwszy, dla mnie najważniejszy, to fakt, że nie jestem w stanie wytrzymać z indygo dłużej niż do dwóch godzin. Drugi to fakt, że zanim odkryłam, że indygo powoduje u mnie ból głowy i ogólnie złe samopoczucie (sam zapach mnie przyprawia o zawrót głowy, dosłownie i w przenośni!) minęło kilka farbowań pod rząd, które źle wspominam. Dodatkowo indygo nie trzymało się jakoś wybitnie na moich włosach. Inaczej było z katamem, który pięknie łapał mój pokryty henną odrost w dwuetapie (już bez farby chemicznej!)... byłam bardzo zadowolona, ponieważ kolor też trzymał się pięknie (pod koniec miesiąca szedł w kierunku ciemnego brązu). Jedyny minus katamu to fakt, że dla mnie 'pachnie' dosłownie tak jak indygo ; ) Nie mogłam iść tą drogą, dlatego wróciłam do 'starego' sposobu z farbą chemiczną. Niegdyś stosowałam farbę Color&Soin odcień 1N, teraz używam farbę Tints of Nature również w odcieniu 1N. Obydwie farby z naturą nie mają nic wspólnego ; )

Trzeci powód jest taki, że takie farbowanie zawsze dobrze wychodzi. Odrost pokryty, włosy odżywione i bardzo trwały, głęboki kolor na całości włosów
. Co jakiś czas nakładam farbę (dla zrównania) mniej więcej do wysokości ramion. Często pytacie czy jak nakładam farbę chemiczną na indygowane włosy to wychodzą zielone - kiedyś bardzo chciałam mieć zielone włosy, podobnie jak niebieskie ;d ale nie tym razem : ) Na moich włosach nic takiego się nie dzieje. Wiecie zapewne, że przy farbowaniu, które przeprowadza się samemu nie zawsze nałoży się farbę na odrost szczególnie z tyłu. U mnie niestety patrzenie w lusterko (mając z tyłu drugie) tylko pogarsza efekt ;d Jeśli obawiacie się 'co to będzie' zawsze warto zrobić próbę na niewidocznym pasemku włosów, bądź po prostu na włosach ze szczotki - ja często tak robiłam by nie męczyć włosów (kiedy dążyłam do czerni z fioletowym połyskiem), więc takie bezpieczne sposoby bardzo polecam.
Poniżej załączam efekt uzyskiwania przeze mnie tej fioletowej czerni, żebyście mogły to sobie wyobrazić. Farbowana z pomocą henny jako podkładu oraz drzewa kampeszowego + wywaru z kory drzewa kampeszowego, który miał moc ; ) Polecam Wam z tego miejsca włoską grupę z której czerpałam wtenczas inspirację (kiedy np. mocno interesowało mnie farbowanie drzewem kampeszowym) i którą odwiedzam do dziś: https://www.facebook.com/groups/660982353951509/
Kiedy brakuje Wam motywacji do nałożenia ziół to zobaczcie ile ludzi wrzuca tam swoje ziołowe farbowania - zarówno rezultaty jak i zioła 'od kuchni' czyli w czapce i włosami pokrytymi błotkiem pod folią : )

Wspomniane eksperymenty z 'fioletową' czernią:


Co robię przed farbowaniem ziołami?


Niezmiennie od lat w przeddzień farbowania (przeznaczam na olejowanie porę nocną) nakładam pokaźną ilość ulubionego oleju na włosy. Kiedy były w gorszej kondycji ilość oleju była na tyle pokaźna, że włosy lądowały pod foliowy czepek i czapkę na noc. Uwaga: u mnie przetrzymanie oleju, nawet na skórze głowy nie wzmaga wypadania. Teraz radzę sobie o tyle, że po prostu rozkładam koszulkę na poduszkę by ją zabezpieczyć przed pobrudzeniem.

Etap pierwszy: Farba Tins of Nature, 1N na odrost


Farbę aplikuję na odrost (o tyle o ile trafię ;d). Włosów przed farbowaniem oczywiście nie myję ze wcześniej nałożonego oleju. Dodam również, że często nakładam olej nawet na skórę głowy przed farbowaniem i farby (obydwie o których wspomniałam) ładnie łapią mimo 'przeszkód'. Kiedyś by farba Color&Soin była bardziej wydajna mieszałam ją z łyżką oleju z tego co pamiętam ; ) Nie przeszkadzało jej to farbować bez zarzutu. Farbę trzymam na włosach od 40-50 minut. Następnie przystępuję do oczyszczenia włosów szamponem. Miniowe farbowanie: pierwsze mycie - szampon Equilibra z aktywnym węglem, później włosy umyłam szamponem Agnieszki - Hairy Tale Cosmetics z 'szopem' podwójnie. Uwielbiam zapach tego szamponu, ponadto u mnie fantastycznie oczyszcza i wpisze się na stałe w moją pielęgnację przed hennowaniem. Jest to szampon chelatujący, dlatego warto przed ziółkami go użyć : )

Etap drugi: Czysta henna z dodatkami


Moją ulubioną henną jest henna Le Erbe di Janas. Stosuję zamiennie wersję 'ciepłą' jak i 'zimną' czerwień, chociaż zimna zawiera więcej lawsonu niż ciepła. Jest to henna BAQ (Body Art Quality), innymi słowy posiada wysoką jakość. Według mnie henna miesza się wręcz 'sama' i ma żelową konsystencję nawet bez dodawania do niej na przykład glutka lnianego - krótko mówiąc świetnie się nakłada z uwagi na zachwycają jakość. Swojego czasu jeden z moich ulubionych hennowych dodatków to właśnie glutek lniany, do którego muszę wrócić. Niestety, podczas ubiegłego farbowania nie miałam przy sobie siemienia lnianego ;c
Dodatkiem była amla marki Le Erbe di Janas oraz hibiskus marki Phitofilos, który nakładam wraz z henną już od dłuższego czasu. Zauważyłam, że w pewnym stopniu minimalizuje hennowe przesuszenie jak również u mnie działa na wypadanie. Zawsze po farbowaniu z jego udziałem włosów wypada mi mniej - za każdym razem! ; ) Zawsze staram się by włosy były pokryte ziołami 'grubiej', ponieważ w moim przypadku wróży to ich równomierne, porządne pokrycie. Z racji tego, że włosów wyjątkowo nie farbowałam przez dwa miesiące (z uwagi na przeprowadzkę do innego miasta, która trwała długo) podczas ubiegłego farbowania nie żałowałam ziół, które 'czekały'. 400 g mieszanki to oczywiście nieco na wyrost, ponieważ świetnie radzę sobie nawet z 200 gramami (gdyby np. rozrobić je na glutku lnianym oraz dodać łyżkę miodu, który daje według mnie jeszcze lepszy poślizg). Optymalnie celuję w 300 g mieszanki z udziałem henny ; )
Nie miałam w domu wody destylowanej, więc swoją mieszankę zalałam wodą przegotowaną. Hennę z dodatkami trzymałam około 5 godzin.


Etap trzeci: Czyste indygo oraz rubia


Indygo (do kupienia TUTAJ) swojego czasu rozrabiałam na glutku lnianym (który najpierw przestygł). Uważam, że to znacznie ułatwia aplikację, chociaż gorszy w tym względzie moim zdaniem był katam, który 'sypał' się jakoś bardziej niż indygo : ) Tak czy siak, przy następnym farbowaniu z całą pewnością zaopatrzę się w siemię lniane by mieszanka gładko sunęła po włosach. W minionym farbowaniu użyłam rubi (pół na pół z indygo, więc razem 200 g mieszanki), ponieważ jako jedyna według mnie ma całkiem przyjemny, intensywny zapach, który nieco tuszuje zapach indygo, którego po prostu nie lubię. Dodałam szczyptę sody oczyszczonej, rozrobione na wodzie mocno letniej. Nakładam zaraz po rozrobieniu. Zobaczcie jak mieszanka pięknie zmieniła kolor:


Mieszankę trzymałam na włosach około 2 godzin po czym spłukałam samą wodą. Nie myłam włosów przez 3 dni. Następnym razem muszę pamiętać by użyć do ostatniego płukania płukanki z dodatkiem octu jabłkowego. Przeczytałam ostatnio, że @alexz_berger poleca takie płukanie 'pohennowe', więc chętnie spróbuję, ponieważ płukanka octowa jest moją ulubioną, a dodatkowo warto ją po farbowaniu z udziałem szczypty sodu użyć ; )

Pozdrawiam Was serdecznie,
Ola

6 komentarzy:

  1. Cześć :-) Jesteś dla mnie włosową inspiracją. Na Instagramie widziałam wiele kobiet z różnych krajów z pięknymi włosami, ale Twoje są jednak, według mnie, najpiękniejsze.
    Mam pytanie odnośnie kwestii pogrubienia włosów dzięki regularnym ziołowym farbowaniom. Czy to prawda? Czy objętość w kucyku zwiększyła się u Ciebie? Czy odczuwasz, że włosy są cięższe? Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej hej : ) dziękuję pięknie za komentarz ; ) i za miłe słowa ;*
      tak, przy regularnym farbowaniu ziołami (szczególnie henną i indygo moim zdaniem) pogrubienie jest mocno zauważalne, a włosy też są cięższe (moim zdaniem) : )

      ja również pozdrawiam serdecznie : )

      Usuń
  2. hej :) Mam parę pytań, jeśli pozwolisz,
    czy między hennowaniem a indygowaniem można zrobić przerwę, np 2dni?
    czy podczas tej przerwy trzeba umyć włosy szamponem przed nałożeniem indygo?
    czy jeśli chcę nadbudować sobie hennę, w celu czysto kondycjonującym, to mogę ,,przekładać'' je indygo?
    i ostatnie, chcę nadbudować hennnę na włosach jasny brąz, farbowanych już z 8 lat chemicznie na ciemne brązy/ czernie, ale nie chcę, żeby było widać odrost, a pierwsze indygo, któe robiłam jakoś tydzień temu mi sie wypłukało nieładnie ;) wiem, że Ty używasz farby chemicznej, ale włąśnie chcę od niej odejść, bo pali mi włosy. Poleciłabyś inny sposób? :)

    Wybacz za ogień pytań, dopiero wkraczam w ten świat, a nie ukrywam, jesteś dla mnie inspiracją, widziałam też twoje zdjęcie sprzed hennowania, jak wrzuciłaś metamorfozę, czapki z głów!

    OdpowiedzUsuń
  3. hej ; ) nie zaglądam na bloga jakoś nadzwyczajnie często, wybacz : )
    *jeśli chodzi o przerwę, to tak możesz ją zrobić między henną a indygo
    *podczas przerwy nie myjesz włosów szamponem, bo nie ma takiej potrzeby : )
    *kiedy wypadały mi włosy, a raczej skończyły wypadać, często kładłam hennę częściej w celu wizualnego zwiększenia objętości włosów
    *ja bym zafarbowała dwuetapowo jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś, bo wtedy farbowanie jest bardziej trwałe. Dodatkowo każde kolejne 'wychodzi' lepiej, nawet widzę to teraz po sobie, po ponownym powrocie do indygo ; )

    pozdrawiam serdecznie : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :) Ja mam jakiegoś pecha do czerwieni i fioletów. Kiedy farbowałam czystą henną to za pomocą dodatków próbowałam osiągnąć czerwień nawet lekko przełamaną fioletem (swojego czasu wzorując się również na przepisie, który jeszcze znalazłam na blogu prowadzonym przez Ciebie i Monikę, ale wcześniej wypróbowałam też mnóstwo innych). Nigdy nie udało mi się osiągnąć nawet zbliżonego koloru do tych pięknych czerwieni, które widziałam na zdjęciach, a robiłam wszystko krok po kroku z przepisów, więc nie mam pojęcia co robiłam źle... :( Teraz przerzuciłam się na ciemny kolor, więc farbuje indygo i oczywiście zachciało mi się czerni z fioletowym refleksem. :) Na początek kupiłam gotową mieszankę Melanzane i zobaczymy co z tego wyjdzie. Potem spróbuję Twoich wskazówek i może w końcu mi się uda. :P

    Zastanawiają mnie też takie dodatki jak napar z czarnego bzu, red kamala albo klitoria ternateńska. No cóż, poeksperymentuję. :D Ogólnie cieszę się, że nie zrezygnowałaś z blogowania i chętnie tu zaglądam. <3

    Pozdrawiam serdecznie ^_^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej hej! : ) przepraszam, że dopiero teraz, ale na bloga w sekcję komentarzy, która trochę zamarła zaglądam rzadziej, ale już odpisuję : )
      przede wszystkim dziękuję, ja również bardzo lubię pisać posty, niestety ma na to aktualnie mniej czasu, ale będzie więcej ;*

      Z tego co testowałam. Kupiłam red kamalę to jeszcze do testów w kierunku czerwieni. Ta bez sztucznych barwników nie podbija koloru w ogóle. Przynajmniej na tych próbkach, która wtedy robiłam kiedy z Moniką zależało nam na czerwieni na jej włosach. Oglądałam natomiast efekty farbowań na włoskich grupach, gdzie włosy wychodziły naprawdę intensywnie czerwone. Potem znalazłam skład tego co używają no i niestety to był dodatek barwnika.

      co do tej mieszanki, którą kupiłaś - by był fiolet musi być dodatek sody oczyszczonej do mieszanki. Na odwrocie jest napisane z tego co pamiętam nawet jedna łyżka stołowa na 100 g ;D i tak kiedyś zrobiłam! włosy nie były jakoś mocno zadowolone bo to jednak soda w dużej ilości, ale kolor był trzeba przyznać. z tym, że ja robiłam to inaczej. Miałam tą mieszankę a do niej dodałam wywar robiony z dodatkiem sody z kory drzewa : ) wywar z dodatkiem sody i tym zalewałam mieszankę. Niestety farbując wtedy włosy na ten kolor wszystko ciekło mi z włosów, ponieważ zauważyłam, że dodatki glutków czy też kozieradki zaburzają mi kolor. Ogólnie był to ciężki kolor do uzyskania, ale trzymam za Ciebie kciuki! : )

      pozdrawiam Cię serdecznie i może przeczytasz ten komentarz jeszcze <3
      Ola : )

      Usuń