Na 'gond katira' wpadłam już w czerwcu. Było to oczywiście na Instagramie. Tym razem padło na Dziewczynę kompletnie mi nieznaną wcześniej - @lela_di_elena_nanni
Zobaczyłam zdjęcie jej czarnych włosów i przetłumaczyłam sobie 'zabieg' jaki zastosowała. Przejrzałam wtedy cały post i w głowie mi się nie mieściło, że z jakiś 'kamyków' powstaje coś na kształt lodu a później po zbledowaniu oczom ukazuje się konsystencja maski do włosów ; ) Nie znalazłam żadnych informacji o zastosowaniu gond katira na włosy w polskim internecie, więc wtedy dałam sobie spokój na parę dni. Nie mogło mi to jednak dać spokoju i zaczęłam poszukiwania na Instagramie (ponownie pod hashtagiem #gondkatira). Znalazłam wtedy również posty Dziewczyn z kręconymi włosami, które katiry używały do podbijania skrętu swoich włosów.


Zapaliłam się wtedy do katiry naprawdę mocno i bardzo chciałam przetestować coś co zdawało się dawać niesamowity efekt : ) Zaczęłam więc szukać gdzie gond katira można zakupić w polskim internecie. Trafiłam na sklep internetowy, który 'teoretycznie' gond katirę oferował. Zakupiłam, ponieważ 'jej' koszt nie był wysoki, więc pomyślałam, że nawet gdyby... - to wiele nie stracę.

Kiedy przyszło do mnie zamówienie z rozczarowaniem stwierdziłam, że na opakowaniu nie jest napisane 'Gond katira' tak jak było napisane w tytule produktu na sklepie z którego kupowałam.
Zresztą zobaczcie same:


Mimo wszystko w swojej głębokiej naiwności zalałam małe 'kryształki' wodą licząc na cud. Niestety, jedyne co to lekko rozpuściły się w wodzie ;p

Zaczęłam więc szukać po internecie dalej i dalej. Już wiedziałam, że na polski internet nie mam co liczyć, więc zaczęłam szukać za granicą. Chciałam kupić produkt sprawdzony od marki Phitofilos, ale jedyne miejsce gdzie ją znalazłam to (była wtedy) Francja (teraz przez pandemię wcale nie lepiej). Zobaczyłam jednak 'katirę' w niemieckim sklepie. Widziałam, że niektóre z Dziewczyn miały właśnie katirę tej marki, więc zdecydowałam się zakupić - dwa opakowania z wysyłką wyszły ponad 80 zł : ) Tak bardzo chciałam przetestować! ;d

Przyszły. Stosunkowo szybko, kurierem DPD (tak jakbym zamawiała z polskiego sklepu) : ) Ucieszyłam się bardzo i oczywiście pierwsze co to rozpakowałam paczkę i przystąpiłam do zdjęć. Przeczytałam, że katira 'przepoczwarza' się ;p w kilkanaście godzin. Wtedy pęcznieje i... dzieje się z nią to co możecie zobaczyć na zdjęciach poniżej:


Co dziwne gond katira ukrywała się przede mną bardzo długo - by zasięgnąć wiedzy jak właściwie użyć ją na włosy zajrzałam do włoskiej grupy: https://www.facebook.com/groups/660982353951509/
Na tej grupie Włoszki miały styczność z gond katira już dawno temu - wpisy pochodzą z 2018 roku ; ) (czuję się jakbym wręcz napisała, że zapiski pochodzą z IV wieku p.n.e ;d)
Zaczęłam więc zgłębiać temat, skoro 'rozpulchnianie' żywicy dobrze mi poszło.
Interesowało mnie jaki właściwie ma to wpływ na włosy oraz jak zastosować katira by zobaczyć takie efekty jakie udało się uzyskać Dziewczynom.
Wiedziałam, że mam ją nałożyć na włosy oczyszczone szamponem (ja nakładałam na lekko wilgotne) oraz pozostawić (najlepiej na powietrzu) by masa wyschła...
Nie bardzo rozumiałam po co ma wyschnąć oraz jak to właściwie ma działać, ale zrobiłam tak jak było napisane w poście. Wtedy doczytałam, że to wyschnięcie ma właśnie kluczowe zadanie. W końcu należało przetestować każdą formę, więc niechętnie, ale trzymałam katirę dobre kilka godzin. Na koniec się poddałam i wyszłam nawet na taras licząc, że mieszanka 'wyschnie' szybciej.


Potem jeszcze podgrzewałam suszarką (przeczytałam, że jedna z Dziewczyn tak przyspieszała proces przesychania). Nie wiedziałam czy przypadkiem mi się włosy nie wykruszą (haha?) od tego przesuszenia ;p
... ale okay, jak testy to testy pełną parą!
Po upływie kilku godzin zmyłam już lekko przeschniętą katirę z włosów samą wodą i wykonałam płukankę zakwaszającą (ocet jabłkowy) jak radziły Dziewczyny.
Efekt był taki, że włosy były nad wyraz sztywne, jakby bardziej proste niż zawsze (zapewne przez tą sztywność), trudne do rozczesania i jakby blask włosów był nieco 'matowy'. Mam nadzieję, że rozumiecie co mam na myśli ; )
Kiedy wyschły było już trochę lepiej (wtedy właśnie pojawił się matowy blask), ale ogólnie włosy były okay. Efekt, który osiągam przy oczyszczaniu włosów szamponem z SLS. Jest lekko sztywno, ale jest po prostu 'okay'.
Efekty (zobaczcie jakie prościutkie ; )):


Niestety, nie podzieliłam zachwytów na gond katira, takich jak nasze włoskie Koleżanki :c
Nie zauważyłam tej mięsistości i miękkości o której było pisane.
Spróbowałam katiry również ponownie za kilka kolejnych dni i znów nie byłam zadowolona. Oczywiście mogłam położyć po 'zabiegu' maskę do włosów by ułatwić rozczesywanie, ale przecież Dziewczyny pisały, że tak dobrze działa sama na świeżo umyte włosy. Także właśnie pod tym kątem chciałam ją przetestować ; ) W internecie krążą pozytywne opinie o 'Magic of Persia' - spotkałam się z takim stwierdzeniem na nie jednej stronie, więc coś musi w tym być ; )

Włączyłam komputer i zaczęłam szukać jaki skład właściwie ma gond katira i spojrzałam na opakowanie mojej 'katiry'. Było na niej napisane 'Indian Gum Tragacanth' - czyli indyjska tragakanta. Guma karaya to wydzielina pozyskiwana z drzew Sterculia urens.
Hm. Weszłam aby zobaczyć skład Gond Katiry od Phitofilos. INCI na opakowaniu Phitofilos to Astragalus Gummifer (Traganek Gumodajny). Obydwie substancje są substancjami pochodzenia roślinnego. Gdzieś przeczytałam, że guma karaya to substytut gumy tragakantowej.
Wtedy zrozumiałam, że jednak nie do końca jestem we władaniu tego na czym mi zależało. Zaczęłam szperać dalej! Niestety, na stronach z których zamawiałam nie było składów, chociaż od początku wiedziałam, że szukam Traganka ;)
Znalazłam również wtedy ciekawe porównanie KLIK.
Jeśli chodzi o skład właściwej gumy tragakantowej jej głównymi składnikami są dwa polisachardy:
basoryna, która jest nie rozpuszczalna w wodzie stąd to pęcznienie : ) oraz tragakantyna.
... i mimo, że test gumy karaya nie wypadł za dobrze to będę chciała przetestować 'poprawną' wersję od Phitofilos, kiedy będzie ponownie dostępna. Już tak typowo dla własnej wiedzy : ) Chociaż patrząc na testy włoskich Koleżanek testowały one również (zdarzyło się) właśnie gumę karaya : )

2 komentarze:

  1. Pierwsze słyszę o czymś takim :D ciekawy post, szkoda, że efekt nie był zadowalający. Jestem bardzo ciekawa kolejnych testów z "poprawną" wersją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej : ) przepięknie dziękuję Ci za komentarz : ) jak tylko pojawi się 'poprawna' wersja z całą pewnością przetestuję z czystej ciekawości ;d
      wielka szkoda w sumie bo podczas nakładania włosy były super mięciutkie, a nagle przy spłukiwaniu i w trakcie schnięcia wielkie rozczarowanie ;D

      pozdrawiam serdecznie <3
      : )

      Usuń